Dzien wczorajszy uplynal pod haslem wyprawy na Cotopaxi (drugi na swiecie, co do wysokosci, czynny wulkan - prosze sobie wygooglowac ;-p), jaka urzadzila nam (wolontariuszkom) Hermana Pati. Oto kilka zdjec:
ale jak to w zyciu... lekko ni ma i trzeba wspinac sie pomalu
Poczatek wyprawy. Od lewej Nevena, Zrinka, Siostra Pati, Catarina i ja. W tle - Cotopaxi. Chwilowo za chmurami, wiec musicie mi wierzyc na slowo :)
proba osiagniecia szczytu jednym susem...
troche ponizej szczytu, na wysokosci 4864
Uff, zdjec jest sporo, ale dodaja sie w tak frustrujaco wolnym tempie, ze na razie nie dam rady...
Schodzac odmawialysmy wspolnie rozaniec w trzech jezykach - po hiszpansku, chorwacku i po polsku, a przed soba mialysmy na prawde zapierajace dech w piersiach widoki (ktorych nie zobaczycie, bo albo sie modlic, albo strzelac fotki... ;) ). Trudno mi sobie wyobrazic piekniejsze spedzanie Uroczystosci Chrystusa Krola Wszechswiata i konca roku liturgicznego...
Uff, zdjec jest sporo, ale dodaja sie w tak frustrujaco wolnym tempie, ze na razie nie dam rady...
Schodzac odmawialysmy wspolnie rozaniec w trzech jezykach - po hiszpansku, chorwacku i po polsku, a przed soba mialysmy na prawde zapierajace dech w piersiach widoki (ktorych nie zobaczycie, bo albo sie modlic, albo strzelac fotki... ;) ). Trudno mi sobie wyobrazic piekniejsze spedzanie Uroczystosci Chrystusa Krola Wszechswiata i konca roku liturgicznego...
Hurra! Wyczekany wpis!
OdpowiedzUsuńZdjęcia super! Isiu pokonaj to frustrujące tempo, dla rzeszy ludzi śledzących z uwagą Twój blog. Pliiiiiss!
Najbardziej podoba mi się "pogawędka" z Michelle!
Mamo! Widzisz? Gdyby nie lata praktyki Isia nie nawiązałaby tej pierwszej, jakże ważnej nici porozumienia!
Niech żyją głupie miny! Niech żyje ewangelizacja!
Wymiatasz Isia :)
OdpowiedzUsuńZapierające dech w piersiach widoki :)
OdpowiedzUsuńAż się chce być w Ekwadorze
Pozdrawiamy Isiu
Dzięki tak ekspresywnej relacji naprawdę jesteśmy z Tobą ! Wierzyć się nie chce, że te głupie miny na coś się jednak przydały ! Mimo wszystko zostaniemy nadal sympatykami min uśmiechniętych.A w górach uważaj, bo można się poślizgnąć i w ogóle za wysoko nie wchodź ha ha. Z tego co piszesz córcia, oswajanie z Ekwadorem jest miłe. Oby tak dalej. Całusy, Rodzice
OdpowiedzUsuńHej Isia!!!!!
OdpowiedzUsuńsuper, że ta forma komunikacji działa! Dzięki Twojej wyprawie odkrywam co to znaczy "blogowanie":)
....aaaa jednak, ćwiczenia min przy choince nie poszły na marne!!!!! Byłam pewna, że to się w życiu przyda!
Jak uda mi się zrzucić z Pawła telefonu ostatni filmik i zdjęcie, i jeszcze uda mi się go tu jakoś załączyć, to będzie kolejny dowód na niesamowitą więź krwi (już nawet Mati wie, że najlepsza zabawą są największe wygłupy i durne miny:))
Gorąco pozdrawiamy i ściskamy!
Hola Dorotka,
OdpowiedzUsuńRównik, a tam widzę zimniej niż u nas :) Napisz proszę jeszcze raz w jakiej to miejscowości macie internat, bo nie pamiętam. Zobaczę na googlu. Patrz co tam potrzebujecie - to będziemy organizować.
Pozdrowienia.